poniedziałek, 10 grudnia 2012

{002} Preparation to Fall


the stars, the moon, they have all been blown out 
Florence + The Machine ~ Cosmic Love



Zaczął kreślić na papierze zupełnie przypadkowe kształty, dając upust targającym nim emocjom. A tych uzbierało się w nim całkiem sporo. Zresztą, jak zawsze. Codziennie po powrocie z uczelni brał kartkę, ołówek i poprzez smarowanie po białych kartkach wyrzucał z siebie wszystko, co w danym momencie denerwowało go, irytowało, smuciło czy przerażało. Nawet gdy to radość rozpierała go od środka – rysował. Mógł to robić nawet i cały dzień. To była jego odskocznia, ucieczka od życia, problemów, samego siebie. A jednocześnie wyzbywał się wszystkich uczuć, których nie chciał. Doprawdy, idealny sposób. Dlatego właśnie wykorzystywał go tak często.
Ostatnio cierpiał na wyjątkowy nadmiar rozpierających go emocji. I nawet kartka z ołówkiem nie pomagały w wyrzuceniu ich. A on musiał, musiał się ich pozbyć.
Właśnie dlatego sięgnął po żyletki po raz kolejny.
Zdawał sobie sprawę z tego, że zadawanie sobie bólu – jakkolwiek ten by na niego nie działał – jest czymś, czego nie powinien sobie robić. Czymś, co zostawia paskudne blizny, nie tylko na jego, chcąc nie chcąc i tak będącym w opłakanym stanie ciele, ale także na jego wnętrzu. Wiedział, że to jest złe, przecież nie był dzieckiem. Lubił uczucie ostrego metalu przecinającego jego skórę, widok krwi ściekającej po jego ciele. Było to jego narkotykiem. Heroiną, niezwykle pożądaną i ponętnie niebezpieczną.
Ale co z tego, skoro robił to dalej?
Że ten dziwny dzieciak musiał zadzwonić takim momencie.. Niby nigdy nie ukrywał się ze swoim problemem, czasem nawet – jakby na złość społeczeństwu – celowo eksponował swoje ślady i rany, jednak nikt wcześniej nie widział go... w takiej sytuacji. Nie, żeby uważał to za kompromitację czy coś złego. Po prostu... jeszcze nikomu nie pozwolił być obserwatorem swojego rytuału, jaki odsłaniał jego słabości. To automatycznie musiało postawić szatyna na ważnym miejscu. Zastanawiał się dlaczego w ogóle odebrał to połączenie. Niby nie robiło mu to żadnej różnicy ale… To i tak była tylko zwykła pomyłka. Każdemu się zdarza zadzwonić nie do tej osoby co trzeba, ale na ogół w takich momentach należy się rozłączyć i dać spokój, a nie zaprzątać sobie tym głowy. Jak to w ogóle możliwe, że jeszcze o tym nie zapomniał? On, wieczny egoista myślący jedynie o czubku własnego nosa...
A jednak jakimś dziwnym trafem tak się stało – pamiętał. Ba, co chwilę się zastanawiał, czy to na pewno był po prostu przypadek czy może coś… otrząsnął się z zamyślenia. Żeby aż tak się zainteresować po zaledwie dwóch rozmowach? A raczej jednej, bo przypadkowe połączenie z przedwczorajszego dnia raczej nie podpadało pod kategorię rozmowy... Westchnął, przejeżdżając rękami po twarzy. Coś ci nie tak w główkę, Gerard.
Skończyło się na tym, że pomimo godziny, którą wskazywał zegarek w jego komórce, to jest godziny trzeciej nad ranem, on siedział przed tym głupim laptopem i tępo patrzył w martwe okno komunikatora, przeglądając listę ostatnich rozmowy. Wbrew pozorom nie było ich zbyt dużo, o ile nie powiedzieć, że ich liczba była opłakana. W jego przypadku to akurat nic dziwnego, ale... No właśnie. Niemal nikt się nim nie interesował, a tu się zerwał taki chłopaczek, do którego to zwyczajnie, przypadkowo zadzwonił, i chce z nim rozmawiać. W sumie to dlaczego nie? Ale z drugiej strony jak mieli rozmawiać, skoro tamten stwierdził, że nie potrafi i po prostu opuścił połączenie?
Przejrzał jeszcze raz spis odebranych połączeń, natrafiając na nick, który zapewne należał do tej dziwnej, niezdecydowanej istoty. Frnk. Parsknął cicho. Co to w ogóle jest? Nie dość, że cały był dziwny, to nawet nick ma jakiś... nie ten. Wszystko miał na dobrą sprawę nie ten. Ale z drugiej strony miał w sobie również coś intrygującego. Na tyle intrygującego, by przyciągnąć do siebie uwagę Gerarda. Jednak, umówmy się, że był po prostu nie ten.
Gerard chyba opanował siłę perswazji, bo po kilkunastu minutach patrzenia się w monitor wyskoczyło okienko głoszące "użytkownik Frnk próbuje nawiązać z Tobą połączenie". Zaskoczyło go to i wyrwało z letargu. Najechał na zieloną słuchawkę, patrząc wyczekująco w ekran. Gdy tylko odebrał, usłyszał pośpieszny i nerwowy głos.
- Przepraszam cię - Gerard uniósł brwi do góry na dźwięk tych słów. Przyjrzał się chłopakowi. Wyglądał na zmieszanego i zmęczonego otaczającym go światem.
- To takie nowe "dobry wieczór"? - spytał z wyczuwalnym nawet przez monitor sarkazmem, patrząc niewzruszony w obraz chłopaka. Nie żeby nie chciał z nim rozmawiać, ba, nawet tego chciał, jednak trzecia w nocy nie była normalną porą na rozmowy. Ale jak wcześniej ustaliliśmy, Frnk przecież był nie ten – Za co mnie przepraszasz?
- Że ci znów zabieram czas - powiedział chłopak i wbił się w oparcie krzesła. Przeczesał ręką krótkie włosy i potrząsnął głową.
- Skąd ta pewność, że mi go zabierasz, co? - odpowiedział i wsparł głowę rękoma.
- Bo jednak poświęcasz mi tą uwagę - mówił pewnie, trochę za pewnie. Gerard odniósł wrażenie, że jego rozmówca był względnej trzeźwości. Chłopak kontynuował, wodząc wzrokiem po pokoju - Nie olewasz mnie. Co jest równoznaczne z tym, że poświęcasz mi czas.
- "Nie czyń drugiemu co Tobie niemiłe". Nie słyszałeś nigdy o tym? Dlatego cię nie olewam… Chociaż na dobrą sprawę, mógłbym teraz smacznie spać, Frnk.
- Frank, po prostu Frank - chłopak zmieszał się. Znów przeczesał palcami włosy. Bił się z myślami, by znów się nie rozłączyć - Jak ci minął dzień? - spytał bezsensownie. Było mu gorąco, alkohol buzował we krwi. Na dodatek chyba się przeziębił, gdy wybiegł ze szkoły z mokrą od wody toaletowej głową, gdyż jego 'koledzy' uznali za bardzo zabawną rzecz topienie kogoś w kiblu... Zakaszlał kilka razy, przenosząc wzrok na monitor.
- No więc, Franku... – zamyślił się nad odpowiedzią. Wahał się, jednak istota po drugiej stronie szklanej tafli powodowała, że prawie wszystkie jego hamulce zaczynały puszczać - Dzień był przeciętny. Najpierw wypiłem kawę, bez cukru niestety, gdyż w akademickiej kuchni takich rzeczy nie mają. A szkoda. Później poszedłem na zajęcia. Znów musiałem oglądać mordy wytapetowanych laleczek i hetero-pedałów albo ich kolegów, bezmózgich mięśniaków, którzy z chęcią obiliby moją własną twarz. Później wróciłem do akademika i zacząłem rysować - nie wiedział, po co mówił mu to wszystko. Po co pozwolił sobie na powiedzenie komukolwiek czegoś więcej o sobie. Był dziwny, ale tym razem jego dziwność przekraczała dopuszczalne granice. Otwierał się przed kimś. Przed kimś obcym. To był bardzo zły znak. Wiedział o tym, ale chyba nie robiło mu to różnicy – A teraz pieprznąłem tym wpizdu i chętnie bym coś zjadł, ale chyba... - pochylił się do szafki w biurku, grzebiąc w niej chwilę – Tak jak myślałem, nic nie mam. A jak u Ciebie?
- Dzień jak co dzień. Spóźniłem się na lekcje, a na następnej przerwie obito mi ryj, co masz okazję zobaczyć – przysunął twarz do kamerki, by Gerard mógł lepiej obejrzeć fioletowego sińca - Potem w miarę bezpiecznie przeżyłem dwie kolejne lekcje. Błogi spokój niestety szybko mnie opuścił, gdyż postanowiono dla rozrywki potopić mnie w toalecie. Uciekłem ze szkoły i wróciłem do domu. Sąsiadka dała mi obiad. Więc ogólnie, dzień uznaję za udany - powiedział i rozejrzał się po pokoju. Szukał wzrokiem jakiejś butelki piwa, niestety nie znalazł żadnej, której by jeszcze nie opróżnił. - I skończył mi się alkohol - powiedział i westchnął głośno.
- Oddałeś im chociaż?
- Póki co, z niewiadomych przyczyn zależy mi na życiu... - mruknął cicho.
Gerard pokiwał głową ze zrozumieniem. To było tylko kilka zdań, a zdołał dowiedzieć się tyle o drugim człowieku. Powinien być zadowolony, mało kto darzył go zainteresowaniem i opowiadał o sobie... Ale po prostu nie miał takiej osoby, która chciałaby mu o sobie opowiedzieć. Nie miał kolegów, koleżanek raczej też, przyjaciele odwrócili się od niego lata temu, rodzina podobnie, matka jako wyjątek wysyłała mu pieniądze na czesne i jedzenie, chyba tylko po to, żeby mieć spokój w domu. Niby mu to nie przeszkadzało, ale taka zmiana zupełnie mu się spodobała, co nie powinno mieć miejsca. To nie jemu było pisane. Czuł się jakby zabierał komuś rolę w teatrze. I na dodatek, miał ochotę ją grać.
- Czemu nie śpisz? - spytał beLIEve ni z tego, ni z owego, przerywając panującą między nimi ciszę, zamazując długopisem kratki na kartce z zeszytu.
- Nie wiem właściwie. Nie chcę spać. Nie chcę czuć się bezpiecznie.
- Gadasz bez sensu, Frank. Każdy chce czuć się bezpiecznie. Ludzie to śmieszne istotki, którym zależy na tym aby były szczęśliwe i bezpieczne. Dążą do tego, przez całe swoje istnienia. Każdy podświadomie tego pragnie.
- Sen i tak jest tylko pozorem bezpieczeństwa. Nienawidzę pozorów - szepnął i wtulił się bardziej we własne nogi.
- Chyba masz rację - powiedział szczerze.
Nie wnikał w życie tego chłopaka. Postanowił nie wgłębiać się w sferę prywatną owej istoty, nie pytał go dlaczego ma takie nastawienie do świata… Za krótko go znał i czuł, że nie ma jeszcze prawa wypowiadać takich słów w jego stronę. Może powinien, a może tylko mu się wydawało? Wiedział, że Frank go okłamuje, ale zdawał sobie sprawę, że najprawdopodobniej ma ku temu powody. Nie chciał, żeby tamten miał mu za złe wtykanie nosa w nie swoje sprawy. Wolał nie ryzykować tej wątłej znajomości. Ale z drugiej strony może powinien zareagować? Odrzucił tę myśl. Jeszcze nie czas.
- Jak masz na imię? - szepnął młodszy chłopak, próbując opanować drgawki. Oparł brodę na kolanach i wlepił swoje duże oczy w ekran.
- Gerard. Brzydko, prawda? - uśmiechnął się lekko, widząc jego stan i owinął się kocem, który zsunął mu się z ramion.
- Nie, to imię jest ładne... Może to dziwne, ale to imię mruczy. Masz mruczące imię - odpowiedział Frank i przekręcił swoją głowę w stronę drzwi od pokoju.
- Mruczy? –spytał lekko zdziwiony.
- Gerrarrrd. Słyszysz? Mruczy - powiedział - Lubisz koty?
- Lubię. Jednak, nie mam tu warunków, żeby je trzymać. A szkoda - westchnął z rezygnacją i przebiegł wzrokiem po swoim pokoju.
- Wiesz... Trudno mi jest podtrzymywać rozmowę... – urwał, zastanawiając się nad doborem słów -ale proszę cię nie rozłączaj się. Nie chcę być teraz sam.
- W porządku. Poopowiadać Ci coś o mnie?
Frank pokiwał głową.
- No dobrze. No więc, jestem Gerard. Studiuję plastykę i mam dwadzieścia dwa lata. Hm... - podniósł kartkę ze szkicem i skierował ją do kamerki – Tutaj masz jakieś bazgroły... Zrobiłem to zbyt miękkim ołówkiem. Nie ważne. No, to co słyszysz w tle to chrapanie mojego sąsiada, trochę natrętne, ale da się przywyknąć - westchnął – Nie, chyba nie umiem rozbawiać ludzi.
- Fakt, nie umiesz. Ale nie szkodzi. Po prostu do mnie mów, dobrze? – chłopak przymknął oczy, starając się zapamiętać głos rozmówcy. Lubił jego głos. Brzmiał łagodnie.
- Dobrze. Będę mówił.
Jak obiecał, tak zrobił. Opowiadał mu o sobie, o studiach, o rodzinie, w między czasie obserwując go i szkicując za razem. Gdyby Frank znał go lepiej, wiedziałby, że to do niego zupełnie nie podobne – mówił o sobie. Komuś, kogo znał zaledwie z dwóch pseudo-rozmów. Komuś na dobrą sprawę obcemu, z kim nie powinien dzielić się takimi informacjami. On o Franku nie wiedział na dobrą sprawę nic, ten wiedział natomiast gdzie on mieszka, gdzie i co studiuje, co lubi i czym się zajmuje. Ale Gerard wtedy chyba o tym nie myślał.
Zerknął na chłopaka, żeby zobaczyć, jak wyglądają jego brwi, które chciał ująć na rysunku. Tak, rysował jego. Nie chciał szukać punktu godnego uwiecznienia po czwartej nad ranem, więc wybrał ten, który był najbliżej. No, teoretycznie.
Frank ziewnął.
- No, i ogólnie jestem nudną postacią - skończył powoli, odkładając gotowy szkic na zaciemnione biurko, po czym zerknął na chłopaka wyświetlonego na ekranie – Lepiej ci tak troszeczkę?
- Nie. Ani trochę.
- Naszkicowałem cię - palnął nagle, przygryzając wargę.
- Nie lubię siebie. Moje ciało.. Moje ciało to więzienie, wiesz? - wyrzucił z siebie słowa, jakby były z ołowiu. Wiedział w jaką stronę kierują się jego myśli. Jedna z jego stron jednak nie chciała tego. To było niebezpieczne.
- Chętnie bym się z tobą zamienił. Może w moim byłoby ci wygodniej.
- Dziękuję za propozycję, ale nie dałbym ci mojego ciała. Ono nie pasuje do ciebie. A po za tym, wolę sam cierpieć, niż żeby miałby ktoś inny – czuł jak paznokcie słów wbijają się w jego zaschłe rany…
- Nie, ten układ nie byłby taki prosty. Ty cierpiałbyś za mnie, a ja za ciebie.
- Czy miałbyś dość silną psychikę, by chronić tego, kto cię zabija? - coraz głębiej i głębiej, czuł swoje krwawiące serce i głos, który brutalnie wyrzucał z organizmu bagaż emocji - Czy miałbyś dość sił, by powstrzymać się przed zadaniem ciosu? Czy miałbyś cierpliwość dbać o dom, którego nienawidzisz?
- Nie wiem. A ty? Potrafiłbyś dwadzieścia lat żyć w rodzinie, która miała cię za kulę u nogi? Wracałbyś codziennie do domu ze świadomością, że rzeczą która cię przywita będzie opierdol i lista rzeczy, które masz zrobić, niezależnie od tego, czy masz się uczyć, czy jesteś zmęczony, czy jesteś głodny, czy CHCESZ robić cokolwiek? Nie zabiłbyś się, gdybyś miał świadomość, że możesz? Miałeś kiedyś kogoś, kto cię kochał? Mam nadzieję, że tak, że dałbyś radę, że miałeś kogoś takiego. Ja nie.
Poczuł się niezręcznie. Ton, z jakim wyrzucił z siebie to wszystko nie był na miejscu. Na ogół starał się mówić spokojnie, uważając, że kultura wypowiedzi wyrazi szacunek do rozmówcy. W dodatku wspomniał o rodzinie. O domu. O miejscu do którego nie chciał pod żadnym pozorem wracać. Odłożył ołówek, który ściskał kurczowo w prawej dłoni i rozluźnił dłoń. Była ścierpnięta. Nic dziwnego.
- Przepraszam - powiedział, patrząc na Franka i przyciągnął do siebie kolana, obejmując je ramionami – To... - urwał. Nie dał rady.
- Nie masz za co przepraszać - odpowiedział Frank, próbując pozbierać swoje rozbite uczucia. Trząsł się. Znów zbyt wiele emocji targało jego ciałem. Tym razem nie zaśnie tak łatwo.
- Mam – niemal wszedł mu w słowo – Zamiast starać się, żeby było ci lepiej, ja ci tylko dowalam.
- Nie rozumiem cię. Naprawdę, twoje słowa nie są w stanie mi dowalić, nie mają jak nawet.
- Ta - prychnął - Nikt mnie kurwa na dobrą sprawę nie rozumie - mruknął cicho, chowając twarz w kolanach.
- Ludzie są istotami rozumnymi, lecz całkowicie niezrozumiałymi... I weź nie chowaj głowy, nie ciebie jedynego nikt nie rozumie, co?
Podniósł się, patrząc pusto w ekran. Wyglądał zupełnie niewinnie z mokrymi lekko policzkami i rozmazaną kredką do powiek.
- Nie pomogłeś mi tym, stary - burknął i znów schował głowę.
- Nigdy nikt mi nie pomagał, więc trudno mi pomóc tobie... Próbowałeś trzymać przez jakiś czas twarz w wodzie? Mi zawsze pomaga i... Jest lepiej - mówił, a jego słowa były mechaniczne, pozbawione emocji.
- Nie. Boję się takich sytuacji gdy... Gdy kończy ci się powietrze. Rozumiesz, prawda?
- Jeśli pomogę ci mówiąc, że rozumiem, to tak brzmi moja odpowiedź.
- Nie wiem, czy pomożesz. Ale dobrze, że rozumiesz. Chociaż to chyba pojęcie względne...
- Którą mamy godzinę?
- Piąta. A co?
- Niedługo wzejdzie słońce. Może ono cię pocieszy – szepnął młody słabo unosząc kąciki ust ku górze. Czuł łzy, które czując zwolnione bariery cicho spływały z jego oczu.
- Nie cieszę się z takich rzeczy.
- A ja owszem. Lubię być choć trochę szczęśliwy – starł słone krople rękawem.
- To dobrze - Gerard wrzucił swoje przybory do niedużego piórnika i przysunął się do biurka – Idź spać. Ja też muszę.
- Nn... - urwał i gula utkwiła mu w gardle.
- Frank? Wszystko dobrze?
- Tak, tak, idź już. Dobranoc - powiedział i rozłączył się.
Gerard zamrugał wciąż wilgotnymi oczami. Nie za bardzo wiedział, co tak naprawdę działo się przez ostatnie dwie, jak nie trzy godziny. Cała ta rozmowa miała w sobie więcej niż każda inna, jaką kiedykolwiek był w stanie przeprowadzić. Frank był... Dziwny. Po prostu dziwny. I było to najlepsze z możliwych, określających go słów.
Zapisał kontakt na liście, chcąc na przyszłość wiedzieć, kto do niego dzwoni. Mechanicznie zerknął na opis. Nie zdziwił się, widząc te cztery słowa: "Set my spirit free". 

~ ~

Tak, trochę o Gerardzie i jakaś taka dziwna rozmowa. 
Dziękujemy niezmiernie za wszystkie komentarze pod poprzednim odcinkiem. Nie macie nawet pojęcia, jak bardzo jesteśmy wdzięczne za te wszystkie pochlebne opinie <3

[piosenka o Franku od Zombies trolololo]

10 komentarzy:

  1. No i co mam więcej powiedzieć od słów, że to jest cudowne? *_* Piękne i takie emowskie <3 Lubię czytać takie rzeczy, szczególnie gdy są tak dobrze napisane <3 I Gerd mi się podoba, moje kochanie ;__; CHCĘ WIĘCEJ <3 *kopie w tyłek Zombie i War*

    OdpowiedzUsuń
  2. ooo maaatko, kocham, kocham, KOCHAM *.* Pełne dramatyzmu i nieodgadnionych rzeczy... czyli to, co kocham najbardziej ♥ . Ślicznie napisane, ale czasami nie wiadomo, kto co mówi xd Co nie zmienia faktu, że wielbię ;D

    OdpowiedzUsuń
  3. Piękne, pasują do siebie obaj są 'dziwni' Ale Gerard jest bezbłędny no i to jego mrrruczące imię. kocham :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. b-bezbłędny? *-* seerioo? ;___; *le wzruszenie*

      Usuń
  4. Wow, chyba nie muszę kolejny raz pisać, że to jest super, bo to wiadomo :D. Jezusss, czuję się "triggered". Wiesz, co to znaczy "triggered"? Nie do końca to się da przetłumaczyć na polski, ale to jest coś w rodzaju zaniepokojony i skłoniony do czegoś. W tym przypadku opis tnącego się Gerarda mnie "skłania". Bardzo. Mam tylko nadzieję, że chociaż ta reszta rozumu mi została, przecież nie mogę się kolejny raz w coś takiego wpakować. Anyway, chyba rozumiem Gerarda że się tak otworzył, z internetowym avatarem łatwiej jest rozmawiać. Nawet jeśli się wie, że to jest prawdziwa osoba, to jednak nie może się do ciebie zbliżyć, zrobić cokolwiek.
    Ej, mi też zawsze imię "Gerard" kojarzyło się z mruczeniem i kotem :).
    Ugh, to uczucie, kiedy twoje ciało nie jest prawdziwie twoje jest okropne. I niszczące.
    Przepraszam, ten komentarz jest bez sensu, dzisiaj nic nie potrafię z siebie wykrzesać.

    OdpowiedzUsuń
  5. No wreszcie doczekałam się rozdziału :3 I mam wrażenie, że znowu będę musiała tak długo czekać, gdyż nawet jeden dzień bez waszego opo jest męczarnią :3 Bardzo mi się podoba ogólna fabuła, opisy i ta rozmowa. Ciekawe :D Ciekawie się ogólnie zaczyna i mam nadzieję, że szybko nie skończy :D A co ja będę pisać te wszystkie zdania, że to jest piękne u tym podobne, skoro same powinnyście doskonale o tym wiedzieć xD Tak więc: Czekam z niecierpliwością na następny :D

    -> and-we-could-run-away <-

    OdpowiedzUsuń
  6. Wiem, że jestem zła i niedobra, bo nie skomentowałam poprzedniego rozdziału, ale nie miałam za dużo czasu. Machine wie dlaczego, bo wytłumaczyłam jej to w ładny sposób na Lastfm :3
    Gerard się tnie, Frank ma ojca alkoholika, który wyżywa się na nim psychicznie i fizycznie. Oboje są jakoś pokrzywdzeni przez los, ech... Ale i tak mi się to cholernie podoba, bo zaczyna się naprawdę ciekawie <3 Czekam na następny rozdział!

    OdpowiedzUsuń
  7. Nie rób mi tego i po prostu dodaj rozdział!!!!!!! no dodaaaaaaaaaaaj

    OdpowiedzUsuń
  8. Ohhhhh.. Kiedy następny? Już nie mogę się doczekać! to opowiadnie jest genialne, kocham je za tą dziwność. W ogóle lubię dziwne rzeczy , więc... XD w każdym razie, czekam z niecierpliwością!
    Wellcomeon.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  9. oh, nie róbcie mi tego, bo ja normalnie wyjdę z siebie jak będę musiała jeszcze przynajmniej tydzień czekać. Opowiadanie genialne, szczerze mówiąc jedyny frerard, na którego tak zwróciłam uwagę, że wchodzę prawie codziennie i sprawdzam, czy jest nowy rozdział. ;DDD ... Życzę weny no i oczywiście szczęśliwego nowego roku ;P

    OdpowiedzUsuń